WOLANIA Wola Rzędzińska – TUCHOVIA Tuchów 2:4 (1:0)
1:0 Cabała 27, 2:0 Jasiak 71, 2:1 Halagarda 79, 2:2 Halagarda 81, 2:3 Niewola 83, 2:4 Halagarda 90+1.
Sędziował: Zbigniew Siemiński (Tarnów).
Żółte kartki: Cabała dwie, Kaim, Kucharzyk, Tarczoń – Sobyra, Niewola.
Czerwona kartka: Cabała (54 min.)
Widzów: 300.

WOLANIA: Mikrut – Sikorski, Kaim, Ł. Bartkowski, Trędota – K. Barwacz (83 Wilk), Cabała, D. Barwacz, Tarczoń (73 Bezkosty) – Kucharzyk (73 D. Bartkowski), Jasiak.
TUCHOVIA: Żydowski – Stańczyk, Sobyra, Różycki, Niewola – Jamka, M. Barwacz, Czyż, Stec (78 P. Wiśniowski) – Miśtak (78 Dobrowolski), Halagarda.

Kto był dzisiaj na stadionie miejscowej Wolanii ten długo nie zapomni tego spotkania. Takie mecze wspomina się latami. Tuchovia odniosła niezwykle cenne zwycięstwo w derbach regionu, a sposób w jaki tego dokonała idealnie pasuje do horrorów Hitchcocka.

Spotkanie dobrze rozpoczął nasz zespół, spokojnie rozgrywamy swoje akcje, utrzymujemy się przy piłce, ale nie możemy oddać strzału na bramkę Mikruta. Od 13 min. do głosu dochodzą gospodarze. W tejże minucie K. Barwacz w polu karnym zwodem ogrywa Steca i staje do pojedynku z Żydowskim. Na szczęście nie jest w stanie go pokonać. W odpowiedzi Stec decyduje się na strzał z dystansu jednak piłka mija cel. W 15 min. szybkim wybiegiem z bramki Żydowski na 15 metrze uprzedza Kucharzyka. Pięć minut później dośrodkowanie z rzutu wolnego Miśtaka uderzeniem głową kończy Niewola, ale jego strzał przechodzi 2 metry obok słupka. Wolania natychmiast odpowiada akcją Jasiaka, który decyduje się na strzał z 20 m, jemu też brakuje precyzji. W 25 min. rzut rożny dla gospodarzy kończy się strzałem K. Barwacza – golkiper Tuchovii pewnie broni. Nadeszła jednak 27 minuta spotkania. Chwila dekoncentracji naszych środkowych pomocników, którzy patrzyli się na siebie nie mogąc się zdecydować, który z nich ma ruszyć za Cabałą. Ten natomiast podbiegł z piłką kilkanaście metrów i pięknym uderzeniem z 25 m nie dał żadnych szans naszemu bramkarzowi.
Tuchovia próbuje szybko odpowiedzieć jednak nie możemy przebić się przez szeregi obronne Wolanii. Bardzo stara pokazać się z dobrej strony Bartłomiej Halagarda dla którego był to pierwszy oficjalny występ w Tuchovii. Cały czas jest ruchliwy i walczy z obrońcami gospodarzy. Jak się później okaże zostanie bohaterem tego spotkania. Tak więc pierwsza połowa kończy się prowadzeniem Wolanii.

Druga połowa rozpoczyna się od strzału Tarczonia z 10 metra. Żydowski z trudem na raty, ale broni to uderzenie. Od 54 min. gramy w przewadze. Cabała wycina równo z trawą Czyża co kończy się drugą żółtą kartką dla strzelca bramki z pierwszej połowy. Tuchovia dostaje zastrzyk energii, zaczynamy grać bardziej ofensywnie, w końcu gospodarze grają w osłabieniu. W 61 min Stańczyk przesunięty z linii obrony do pomocy strzela z 18 metrów jednak ponad bramką. Mamy dośrodkowania z rzutów wolnych, rożnych są one jednak mało precyzyjne i nie stwarzają wielkiego zagrożenia. Pogoda pogarsza się i zaczyna padać deszcz. Wolania chyba lubi grać w takich warunkach gdyż nie spodziewanie podwyższa swoje prowadzenie. W 71 min. kontra gospodarzy, Jasiak i Kucharzyk szybko wymieniają między sobą dwa podania z pierwszej piłki, po których Jasiak wychodzi sam na sam z Żydowskim i z 10 metrów ze stoickim spokojem posyła futbolówkę w długi róg bramki. Na trybunach święto pomimo, że deszcz przeradza się w ulewę, kibice dopisują już trzy punkty dla Wolanii. Nasi zawodnicy sprawiają wrażenie jakby nie wiedzieli co się stało, jak to możliwe, że prowadząc grę tracimy kolejną bramkę. Chyba sami nie myśleli jeszcze co się za chwilę stanie.

Po kilku minutach szoku atakujemy ponownie. W 77 min. Stec ucieka prawym skrzydłem wrzuca ostro bitą piłkę na środek pola karnego, pędzi do niej Stańczyk wyskakuję w powietrze niczym Supermen i szczupakiem uderza futbolówkę. Niestety tylko poprzeczka, która jeszcze chwile drży. Następna akcja przynosi nam bramkę. Zamieszanie w polu karnym po strzale Różyckiego na 8 metrze piłkę opanował Halagarda i pomimo asysty obrońcy zdołał umieścić piłkę w bramce. Dwie minuty później mamy remis. W roli głównej ponownie Halagarda, który dostał piłkę na 20 metrze wbiegł z nią pole karne wyciągnął z bramki Mikruta minął go zwodem i strzelił do pustej bramki. Idziemy dalej za ciosem. W 83 min. mamy rzut rożny, dośrodkowanie na 10 metr, piłka spada pod nogi Niewoli, wokół niego trzech obrońców, a ten w jakiś sposób znajduje lukę i trafia. W ciągu pięciu minut ze stanu 2:0 obejmujemy prowadzenie 2:3. Na ławce rezerwowych Tuchovii szalona radość, dobrze że boksy przymocowane są do ziemi, bo mogłyby unieść się w powietrze. Zgoła odmienne nastroje na trybunach, które zaczynają powoli pustoszeć. Zawodnicy Wolanii podejmują próby ataków, ale nasi obrońcy nie dają się zaskoczyć. Narażają się na kontry. Po jednej z nich już w doliczonym czasie gry zdobywamy czwartą bramkę. Młodzieżowiec P. Wiśniowski dogrywa piłkę z boku boiska do Halagardy, który ponownie ogrywa zwodem Mikruta i 14 metrów ustala wynik spotkania, a sam notuje hattrick. Prawdziwe wejście smoka do nowej drużyny w jego wykonaniu.

Wygrywamy mecz, który wydawał się już przegrany. Zdobywamy nie zwykle trudny teren i triumfujemy w derbach. Radość zawodników w szatni była ogromna, a ich okrzyki były słyszalne wokół całego obiektu.

Posted in Seniorzy

Leave a Comment:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *